Tytuł: Światła września
Tytuł oryginalny: Las luces de septiembre
Wydawnictwo: MUZA SA
Liczba stron: 256
Moja ocena: 7/10
Carlosa Ruiza Zafóna chyba nie trzeba nikomu przedstawiać, ja jednak pozwolę sobie napisać o nim kilka słów. Hiszpan, z zawodu dziennikarz, który od lat `90 ubiegłego wieku poświęcił się pisaniu książek i scenariuszy filmowych. Na początku pisał dla młodzieży, jednak to książki z cyklu Cmentarz Zapomnianych Książek przyniosły mu międzynarodową sławę. Adresowane były raczej do dojrzałych czytelników, a ich fabuła znacznie rozwinięta i wielowątkowa. Najbardziej znany jest oczywiście Cień wiatru, ale pozostałe książki również zasługują na uwagę.
Światła września to powieść młodzieżowa, należąca razem z
Księciem Mgły oraz Pałacem Północy do Trylogii Mgły. Mimo tego, że jest to część cyklu, każdą z
tych książek można czytać oddzielnie w dowolnej kolejności, gdyż to nie fabuła,
a jedynie klimat i nastrój panujący w powieściach jest elementem je łączącym.
Wydarzenia przedstawione w książce mają miejsce w lecie 1937
roku, kiedy to madame Simone Sauvelle, wdowa z dwójką dzieci – niespełna piętnastoletnią
Irène i młodszym od niej Dorianem – trafia do małej miejscowości w Normandii,
we Francji. Wówczas kobieta ma zacząć pracę jako sekretarka w posiadłości
Cravenmoore, należącej do ich dobroczyńcy, fabrykanta zabawek Lazarusa Yanna.
Początkowo wszystko wskazuje na to, że szczęście wreszcie się uśmiechnęło do
Sauvelle’ów – zapomnieli o biedzie, jaka
towarzyszyła im po śmierci Armanda Sauvelle’a i zaczęli nawiązywać kontakty z miejscowymi.
Irène wkrótce zaprzyjaźniła się z Hannah, dziewczyną pracującą jako kucharka w
Cravenmoore oraz Ismaelem, kuzynem koleżanki, do którego z czasem poczuła
coś więcej, niż tylko przyjaźń. Sielankę tę przerywa niewyjaśniona śmierć
jednej z najbliższych Irène osób, co rozpoczyna całą serię tajemniczych
zdarzeń. Złowrogą tajemnicę kryjącą się w posiadłości fabrykanta podejmują się
rozwikłać Irène oraz Ismael. Czy im się to uda i kto stoi za mrożącymi krew w
żyłach zdarzeniami w Cravenmoore? Przekonajcie się sami.
Powieść podejmuje tematykę fantastyczno-obyczajową. Nie
brakuje w niej dziwnych zdarzeń, intrygujących postaci czy istot znanych raczej
z opowieści fantasy, ale oprócz tego czytamy o sprawach typowych dla młodzieży:
pierwsza miłość, nastoletnie przyjaźnie lub przygody w czasie nadmorskich
wakacji. Ponadto możemy szukać trochę głębszej treści – dochowywanie
wierności przyjaciołom, szacunek dla rodzinnych wartości czy chociażby walka ze
złem, to kolejne motywy występujące w Światłach września.
Czyta się dość płynnie i łatwo, dzięki przystępnemu stylowi
autora, z którego jest dość znany. Opisy są bogate w środki stylistyczne,
klimatyczne i bardzo plastyczne, dzięki czemu każdą scenę możemy od razu
zobaczyć w oczach wyobraźni, co jest dużym atutem. Dzięki stopniowaniu napięcia, akcja książki
się nie dłuży, lecz zachęca czytelnika do dalszego czytania.
Moim zdaniem, największe wrażenie robi tajemniczy nastrój
książki. Może i da się przewidzieć akcję, może od razu wiemy kto jest
złoczyńcą, ale wciąż otacza nas ta gęsta i niesamowita aura, którą do tej pory
spotkałam tylko w powieściach Carlosa Ruiza Zafóna, a która robi naprawdę wielkie
wrażenie. Dzięki temu książka zostaje przez jakiś czas w mojej pamięci, a z
czasem jej wspomnienie tak nie blaknie jak w przypadku innych. Właśnie to za
ten nastrój i fenomenalne opisy cenię Zafóna, czego chyba nie da się ukryć :) I
mimo, że fabuła jest zbliżona do akcji w Księciu Mgły, Światła września były
kolejną ciekawą przygodą, którą przeżyłam z tym autorem i na pewno nie
ostatnią. Więc jeśli i wy lubicie magię i tajemnice, a także nie wyrośliście z
lat młodzieńczych, to ta książka jest w sam raz dla Was!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za poświęcony mi czas, na każdy z komentarzy postaram się odpowiedzieć.
Pozdrawiam serdecznie!